Kręte ścieżki najlepszych strzelców I ligi

FOTO: Dariusz Grabiński FOTO: Dariusz Grabiński

Czy tytuł króla strzelców piłkarskiej I ligi jest furtką do kariery na wyższym poziomie? Niekoniecznie. Z analizy przeprowadzonej przez Fortuna I ligę wynika, że ilu zwycięzców klasyfikacji na najlepszego snajpera, tyle różnych kolejnych etapów karier tychże piłkarzy.

Zdecydowana większość z ostatnich królów pola karnego na pierwszoligowych boiskach wciąż gra w tej klasie rozgrywkowej. Jeden zakończył już karierę. Dwóch pozostałych to gwiazdy - odpowiednio światowego oraz polskiego futbolu. Warto zauważyć, że często tych historiach przewijają się nazwiska zawodników z śląskim rodowodem lub występujących w klubach z naszego regionu.

​W sezonie 2018/19 korona króla strzelców przypadła Valerijsowi Sabali. Łotysz zaliczył 12 goli i na tym jego strzeleckie popisy w Podbeskidziu Bielsko-Biała się zakończyły. Zanim rozpoczął się obecny sezon, zmienił barwy i przeniósł się do ligowego konkurenta bielszczan - Miedzi Legnica. To o tyle ciekawy transfer, że rzadko zdarza się, aby najlepszy strzelec 1 ligi wybrał przeciwnika swojego niedawnego klubu.

- Chcę poprawić poprzedni wynik bramkowy. Z pierwszej rundy jestem zadowolony, w drugiej rundzie już tak kolorowo nie było. Mam zamiar rozegrać dwie równe rundy i strzelać gole, co mecz, a nie czekać na kolejną bramkę osiem kolejek. Jestem gotowy podołać wyzwaniom, nie chcę zawieść dużych oczekiwań. Wierzę w zespół, w to, że możemy grać o awans - mówił snajper z Łotwy.

25-letni napastnik w Legnicy nie jest tak skuteczny. W 16 meczach uzbierał dwie bramki. W "Miedziance" wcale nie jest też podstawowym napastnikiem - tylko w połowie meczów wychodził w podstawowym w składzie. Druga połowa to spotkania, kiedy wchodził z ławki.

Przed Sabalą w polu karnym rywali dzielił i rządził Mateusz Machaj. Pomocnik Chrobrego Głogów w rozgrywkach na przełomie 2017 i 2018 roku zdobył szesnaście bramek. I tu ciekawostka: (cytat Machaja z wywiadu dla Łączy Nas Piłka) "Szczerze? To ja nawet nie spodziewałem się, że spotka mnie taki zaszczyt. Skupiałem się na jak najlepszym przygotowaniu do poszczególnych meczów, ale zaczęło wpadać. I tak wpadało do końca sezonu. Samo z siebie wychodziło. Dopiero niedawno zauważyłem, że wygrałem klasyfikację, strzelając o dwa gole więcej od Szymona Lewickiego. Przed ostatnią serią spotkań sądziłem, że któryś z piłkarzy za mną odpali. Ale po meczu ze Stomilem zobaczyłem, że jestem najskuteczniejszym zawodnikiem zaplecza ekstraklasy. Można powiedzieć, że dowiedziałem się o tym przez przypadek..."

Tak udany sezon sprawił, że wylądował na celowniku drużyn z ekstraklasy. Latem 2018 roku podpisał kontrakt z Jagiellonią Białystok, z którą już po pół roku rozwiązał umowę za porozumieniem stron. W ekipie z Białegostoku nie przebił się i postanowił wrócić tam, gdzie zawsze jest i będzie witany z otwartymi rękoma, czyli do Chrobrego. W pierwszej rundzie po powrocie strzelił trzy gole. Ten sezon zaczął się dla niego fatalnie: w treningu poprzedzającym spotkanie z Miedzią Legnica zerwał więzadło krzyżowe. Wcześniej zdążył wystąpić w dwóch meczach Fortuna I Ligi.

Problemy ze zdrowiem utrudniły właśnie Machajowi aklimatyzację w Jagiellonii. Nie mógł przez to rozwinąć skrzydeł, choć zaczął obiecująco - gol w pojedynku Ligi Europy z Rio Ave. W stolicy Podlasia 30-letni dziś zawodnik pracował z trenerem Ireneuszem Mamrotem. Ten sam szkoleniowiec prowadził głogowian w sezonach 2010/11-2016/17. To Mamrot namówił zawodnika na przeprowadzkę ze Śląska Wrocław zimą 2016. Z czasem pomocnik pełnił u Mamrota w czasach głogowskich pierwszoplanową rolę w drużynie.

17 goli wystarczyło, aby Igor Angulo został najlepszą strzelbą 1 ligi w sezonie 2016/17. A warto dodać, że to był premierowy sezon Hiszpana na polskich boiskach. Prawdziwy popis ów snajper wyborowy dał w pojedynku przeciwko Chojniczance Chojnice. Górnik Zabrze wygrał 6:1, Angulo pięciokrotnie wpisał się na listę strzelców. Hiszpański napastnik nadal reprezentuje barwy Górnika, bijąc własne rekordy. Sezon 2017/18 - 22 trafienia. Sezon 2018/19 - 24 bramki i tytuł króla strzelców. W bieżących rozgrywkach strzelił jedenaście goli.

Pisząc o Angulo, można doszukiwać się pewnych analogii między nim, a Grzegorzem Piechną. Piechna swego czasu szturmem zdobywał kolejne ligi, wywalczając tytuł króla strzelców od IV ligi do I. Były piłkarz Korony Kielce także został najskuteczniejszym strzelcem pierwszoligowych rozgrywek w swoim premierowym sezonie występów.

Jeszcze wcześniej, zanim objawił się strzelecki talent w Polsce Igora Angulo, klasyfikację strzelców wygrał Szymon Lewicki. Trzy z szesnastu goli ten rosły napastnik strzelił w jednym z meczów przeciwko Rozwojowi Katowice. Trzy raz pokonywał też bramkarza Zagłębia Sosnowiec, klubu, w którym niedługo potem wylądował.

Korona króla otworzyła Lewickiemu drogę do ekstraklasy. Trafił do Arki Gdynia, ale kariery w niej nie zrobił. Ponownie zawitał na pierwszoligowy szczebel i zaliczył dziewięć trafień jako zawodnik Podbeskidzia Bielsko-Biała. Potem było Zagłębie, gdzie wypadł bardzo dobrze (14 trafień), następnie udany sezon w Rakowie Częstochowa (osiem goli), zakończony awansem. Znów odbił się od ekstraklasy, więc zawitał w dobrze sobie znanym miejscu - 1 lidze. Dla GKS-u Tychy zdołał zdobyć dwie bramki w trwającym sezonie ligowym. Dołożył do tego jedno trafienie w Pucharze Polski.

Fortuna I liga to rozgrywki skrojone akurat pod Lewickiego. Praktycznie w każdym sezonie gry w drugiej co do hierarchii lidze w Polsce zalicza minimum dziesięć trafień. Średnią ma więc niezłą.

- Takiego napastnika jak ja trudno zatrzymać... (śmiech). A mówiąc poważnie: czasami wystarczy mi skrawek miejsca w polu karnym i robię z tego gola. Pół sytuacji potrafię zamienić na bramkę. Ze Stomilem Olsztyn oba gole strzeliłem głową. W karierze zdobyłem chyba tyle samo bramek po uderzeniu głową, co lewą nogą. A prawą? Pamiętam jak w meczu Zagłębia z GKS-em Tychy uderzyłem z 16. metra z woleja i padło. Jak widać, prawą nogą też coś potrafię - opowiadał.

Na czele ligowych strzelców byli Sabala, Machaj, Angulo, Lewicki, był też Grzegorz Goncerz. On w przeciwieństwie do następnych po nim królach strzelców przekroczył granicę 20 goli. 21 bramek, jakie zdobył to niemal połowa dorobku całego GKS-u Katowice w ówczesnym sezonie (44 gole; 2014/15). W kolejnych rozgrywkach uzbierał 12 trafień, aż jedną trzecią z tego zanotował w spotkaniu z MKS-em Kluczbork. Wynik ten (liczba bramek) mógł powtórzyć w rozgrywkach 2016/17 tyle że nie wykorzystał trzech rzutów karnych.

Wróćmy jeszcze do pamiętnego sezonu dla Goncerza. Koronę wywalczył dzięki świetnej końcówce rozgrywek. W 32. kolejce ustrzelił dublet (z Sandecją Nowy Sącz), z kolei w prestiżowym pojedynku z GKS-em Tychy skompletował klasyczny hat-trick. O jednym ze swoich goli mówił:

- Naoglądałem się bramek Tomasza Frankowskiego i udało mi się zdobyć chyba pierwszą taką bramkę w karierze. Próbujemy dalej, jeszcze wiele bramek do zdobycia.
Osobiste rekordy nie smakują jednak tak samo, jak sukces drużynowy. To miłe uczucie być królem strzelców. W jakiś sposób zapisałem się w kartach historii GKS-u. Indywidualne laury mają to do siebie, że radość z nich trwa krótko. Cieszy się z niego niewiele osób. Ludzie szybko potem zapominają. O sukcesie drużynowym mówią wszyscy. Tak by było w przypadku awansu GKS-u. Jestem napastnikiem, którego rozlicza się z bramek. Mam świadomość, że drużyna, kibice, prezesi oczekują ode mnie goli. Jeśli tylko forma dopisze, to na pewno powalczę o kolejny tytuł króla strzelców. Jeszcze lepiej, gdybym został królem strzelców i GKS awansował. To byłoby coś rewelacyjnego! - przyznawał (cytat pochodzi z Łączy Nas Piłka).

Okazało się, że ani swojego indywidualnego osiągnięcia nie powtórzył, ani z GKS-em nie wywalczył promocji do wyższej klasy rozgrywkowej. Mimo ofert z ekstraklasy pozostał na Bukowej. Dopiero sezon 2018/19 rozpoczął w innym zespole - Podbeskidziu. Półtora roku temu związał się ze Stalą Rzeszów. W tej chwili ma na koncie pięć goli w II lidze.

Podobny wynik co Goncerz w najlepszym sezonie zawodnika, osiągnął w I lidze na przełomie 2013 i 2014 roku Dariusz Zjawiński. Występujący wówczas w Dolcanie Ząbki napastnik rozegrał sezon życia. Nigdy wcześniej, ani nigdy potem nie zbliżył się nawet do tego osiągnięcia. Dość powiedzieć, że jego późniejszy najlepszy wynik to... siedem bramek dla Pogoni Siedlce w Fortuna I lidze i tyle samo dla Znicza Pruszków, tyle że w II lidze. Zjawiński trzy kolejne sezony spędził w ekstraklasie (Cracovia, Arka Gdynia), a z czasem grał coraz niżej (aktualnie Znicz).

- Nie zraziłem się do ekstraklasy. Spędziłem bardzo fajne dwa lata w Cracovii, w której wiele się nauczyłem. Półroczny pobyt w Arce też nie uważam za stracony. Nie mam czego żałować. Ekstraklasa była ciekawą przygodą. Cieszę się, że miałem możliwość pokazania się w niej. Ciężko zweryfikować kogoś po pół roku. Do 11. kolejki grałem regularnie w Arce, ale nie wyszło tak, jak powinno. Byłem bliski zdobycia trzeciej bramki z Zagłębiem Lubin i Koroną Kielce, jednak szczęście nie pomogło. Później grałem na zmianę, a to jedną połowę, a to wchodziłem z ławki rezerwowych. Pewności siebie to nie budowało. Arka uznała, że jestem niepotrzebny, wystawiono mnie na listę transferową. Zaakceptowałem to – opowiadał Łączy Nas Piłka Zjawiński bez cienia frustracji.

Warto jeszcze wspomnieć o Maciej Kowalczyku. To jedyny w historii Kolejarza Stróże król strzelców I ligi. Później nie powtórzył tak świetnego rezultatu. I tak zrobił dużo więcej niż sam mógł się spodziewać. W końcu wygrał najważniejszą indywidualną klasyfikację w wieku 36 lat. Kowalczyk jako jedyny z ostatnich królów strzelców pierwszoligowego poziomu zakończył już karierę.

Klasyfikację strzelecką wygrywali ponadto Wojciech Kędziora (18 goli w barwach Piasta Gliwice) czy Charles Nwaogu (sezon 2010/11 - 20 bramek dla Floty Świnoujście). Żaden jednak nie może równać się z Marcinem Robakiem oraz Robertem Lewandowskim. Ci dwaj to złote strzały pierwszoligowych zmagań. Robak królem polowania w I lidze został w sezonie 2009/10. Będąc zawodnikiem Widzewa Łódź, w którym aktualnie gra, zaliczył osiemnaście trafień. 37-latek nie miał sobie równych, jeśli chodzi o bramki, również w ekstraklasie. Był jej najskuteczniejszym piłkarzem w rozgrywkach 2013/14 oraz 2016/17. Robak zalicza się do wąskiego grona "Klubu Sto", czyli minimum 100 trafień w najwyższej lidze. Tych ma 120. Robak walczy obecnie z Michałem Bednarskim z Górnika Polkowice o miano króla II ligi. Bednarski wyprzedza go o jedną bramkę (17).

Warto wspomnieć, że w I lidze rodził się piłkarski fenomen Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski ruszył w świat ze Znicza Pruszków. Sezon 2000/08 należał do "Lewego". Rzutem na taśmę pokonał w indywidualnej walce o koronę króla strzelców Marcina Wachowicza z Arki Gdynia. Wtedy nikt nie mógł przypuszczać, że kariera dzisiejszej gwiazdy światowego formatu rozwinie się w takim tempie. Po przejściu do Lecha Poznań, Lewandowski regularnie budował swoją markę. W drugim sezonie gry przy Bułgarskiej został najlepszym strzelcem ekstraklasy. W Niemczech kolekcjonuje kolejne patery za indywidualne osiągnięcia. Grając w Borussii Dortmund raz wygrał klasyfikację strzelecką, trzykrotnie zrobił to, reprezentując Bayern Monachium. W ogóle za naszą zachodnią granicą spisuje się fenomenalnie. W Bayernie bije rekord za rekordem. W trwającym sezonie strzelił już 39 bramek w 33 meczach swojego klubu! I pomyśleć, że wszystko co najlepsze dla reprezentanta Polski zaczęło się w Zniczu...

Źródło: biuro prasowe Fortuna I liga/accredito.com

Powrót na górę

Piłka nożna

Inne dyscypliny

Strefa konesera

Polecane strony

O nas

Podążaj za nami